Les bisses de Nendaz

Niedzielna wycieczka? Wypad z dzieciakami albo starszymi rodzicami, którzy odwiedzili Szwajcarię? A może po prostu forma aktywnego spaceru, ale w bardziej górskim terenie?


Szwajcarzy zadbali również o takich turystów. Tutejsze Alpy mają wiele do zaoferowania – via ferraty, ścianki wspinaczkowe, niezliczoną ilość szlaków górskich... Mój kanton Valais / Wallis oferuje również coś bardzo przyjemnego, a mianowicie tzw. bisses. W wolnym i własnym tłumaczeniu powiedziałabym, że są to po prostu ścieżki. I to bardzo przyjemne ścieżki, bo zazwyczaj wiją się wysoko w górach lub poprzez gęste uprawy winorośli, zahaczając o najpiękniejsze miasteczka szwajcarskie. Mamy szansę zajrzeć Szwajcarom w okna ich domków, a jednocześnie poobcować z bogatą przyrodą. Dla najbardziej leniwych dodam, że rzadko kiedy bisses wymagają ostrego podejścia w górę – ścieżki poprowadzone są tak umiejętnie, że człowiek zmęczyć może się co najwyżej odległością. Bisses występują w różnych wariantach długości, od malutkich po 4-5km do nawet najdłuższej Bisse du Saxon, która wynosi aż 32km!
Zainteresowanych odsyłam do strony, która prezentuje wszystkie warianty dostępne w Valais:  http://www.les-bisses-du-valais.ch/fr/


Z powodu chwilowego braku sprzętu i samochodu na miejscu, postanowiliśmy nie rezygnować z gór i podjechaliśmy żółtym PostBusem do Nendaz. Jest to jeden z czterech ośrodków narciarskich, które zimą stanowią stolicę dla narciarzy, a mianowicie sławne 4 Doliny. Śniegi już prawie stopniały, stoki pozamykane, miasto wiało przeraźliwą pustką... Słychać było jedynie pracę przy budowie nowych chaletów. Nendaz oferuje jednak wiele więcej niż tylko zimowe atrakcje, a między innymi kilka wspomnianych wcześniej bisses.

Postanowiłam wybrać wariant 3 bisses, które idą mniej więcej w podobnej odległości od siebie, a więc można wybrać jedną, a wrócić inną. Są to Bisse Vieux, Bisse du Milieu i Bisse d’En Bas.
Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy od Bisse Vieux, która zaczyna się kawałek wyżej od stacji kolejki Haute-Nendaz, a wejście na szlak wygląda jak... wejście do czyjegoś domu.


Długość Bisse Vieux to około 6-7km. Czas przejścia podany na stronie to około 3h, ale nam poszło oczywiście dużo szybciej. Ścieżka ta została wytyczona i zbudowana już około XVII wieku, więc naprawdę liczy sobie sporo lat!
Pierwszy odcinek Bisse Vieux wije się pomiędzy szwajcarskimi domkami, więc jeżeli ktoś lubi podglądać luksusowe górskie wille Szwajcarów, na pewno będzie zachwycony. Cały czas towarzyszy nam przepiękny widok na alpejskie szczyty – ach, taki spacer to ja rozumiem!


Szwajcarzy nie byliby sobą, gdyby czegoś nie dodali od siebie i nie wymyślili jakiejś dodatkowej atrakcji. Tak więc już po pierwszym kilometrze trafiamy na wspaniała, drewnianą niespodziankę, a mianowicie ogromny leżak skonstruowany z belek, na którym można się wyłożyć i pooglądać alpejską panoramę. Szwajcarzy są nawet tak kochani, że przewidzieli wariant podnóżka dla wyższych i niższych turystów ;-)



Napełniliśmy brzuchy kanapkami, żelkami i napojem – aż wstyd było, że piknik robimy już po kilometrze... Nigdzie nam się jednak nie spieszyło, widoki były pyszne, droga banalnie prosta i przyjemna, więc człowiek naprawdę rozkoszuje się każdą minutą tego spaceru. Ścieżka biegnie potem praktycznie cały czas przez pachnące, świerkowe lasy, a nasze uszy pieści dźwięk płynącego wzdłuż szlaku strumienia. I to właśnie woda została przez Szwajcarów uhonorowana pomnikiem. Po drodze zobaczymy ciekawą konstrukcję spadającego potoku, którego strumień poprowadzony jest do wyrzeźbionej w drewnie dłoni ludzkiej. Górski potok intensywnie przedziera się przez luźno otwartą rękę. Ma to symbolizować naturalny przebieg wody, z której korzystamy, a następnie podajemy ją dalej, aby mogli skorzystać inni... Ten cudowny i naturalny obieg, zaprojektowany dawno temu przez samego Boga, pozwala nam żyć i funkcjonować. Instalacja artystyczna zachęca do dbania o wodę i nasze środowisko (przy drewnianej dłoni znajduje się pamiątkowa tablica z pięknym postulatem po francusku). Autorem projektu i rzeźby jest M. Raphael Pache, a została wykonana w 2010 roku.


Kolejną atrakcją na ścieżce są photo-pointy! To specjalne miejsca, gdzie Szwajcarzy ustawili małe platformy z panoramą w tle, a na przeciwko umieścili drewniane stanowiska na aparat. W drewnie jest nawet wyżłobienie idealne dla iPhone’a! Można zatem śmiało położyć aparat i zrobić porządne zdjęcie bez męczenia się głupimi i mało korzystnymi selfie z ręki. Pomysł genialny, no bo ileż można szukać odpowiedniego głazu, z którego perspektywa dla samowyzwalacza będzie wyglądała w miarę znośnie?!




Po drodzie mijamy oczywiście kolejne mini-atrakcje typu mostki i wodospady. Ścieżka jest prowadzona naprawdę przyjemnie i ciekawie. Moją szczególną uwagę przykuwały szwajcarskie chalety – niektóre bardzo stare! Człowiek najchętniej by rzucił to, co w tym momencie robi; kupił taki chalet i miał wszystko w nosie. 




Nie wystraszcie się też, bo po drodze spotkacie mnóstwo dziwnych stworzeń. Będą i drewniane krasnale, i warujący pies, i dumający troll... Czasem podziwiam Szwajcarów za fantazję – oni w każdym kawałku skały, czy drewna doszukają się jakichś magicznych stworzeń i podobizn! Polecam szwajcarskie legendy, które nieraz są naprawdę pomysłowe! Szwajcarzy muszą mieć chyba ostro stępione mózgi tymi wszystkimi panoramami alpejskimi... ;-)


Pod koniec Bisse Vieux wchodzimy na skrzyżowanie wszystkich ścieżek i możemy wybrać sobie wariant powrotny do Haute-Nendaz. Po drodze są też restuaracje i knajpy w wydaniu uroczych szwajcarskich chaletów. My postanowiliśmy jeszcze trochę zboczyć ze ścieżek i podejść pod mały, górski kościółek w Planchouet, ale niestety mogliśmy go podziwiać jedynie z zewnątrz. Jak bardzo przypominał nam nasze podhalańskie wersje, np. Jaszczurówkę! Niby co góry, to inni górale, ale czasem mają wiele wspólnego ze sobą...


Nasz powrotny wariant to Bisse du Milieu (5km), ale na pewno wrócimy tu jeszcze, żeby wypróbować inne ścieżki!

Komentarze

Popularne posty